Dzisiaj zgodnie z obietnicą przechodzę do Was z kolejną włosową recenzją. Tym razem pod lupę bierzemy peelingi do skóry głowy od HTC. Mamy dwa peelingi kwasowe oraz jeden z drobinkami jojoba. Pod koniec posta również bonusik w postaci recenzji Foczki, czyli cudownego serum do laminacji włosów.
Wasabi Scrub Myjący
Pierwszy peeling z HTC jaki stosowałam ( i stosuję do tej pory). Jako złuszczacz mamy tu estry jojoba. Czyli takie tyciunie malunie kuleczki. Peeling dobrze się pieni. Jest bardzo wydajny. Często pojawia się wątpliwość czy nie ma problemu z wymyciem kuleczek z włosów. U mnie był problem z tyłem głowy (mam tam dużo gęstsze włosy niż z przodu). Ale bardzo dobrze sprawdziła się rada z użyciem peelingu jako pierwsze mycie, a jako drugie szamponu ( u mnie Murky lub szampon nawilżający z Laq). Scrub cudownie równoważy skórę głowy, niweluje swędzenie, przetłuszczanie. Daje genialny push-up włosom! Jest też bardzo wydajny. I uwaga uwaga: działa genialnie jako peeling do twarzy 😀 Używałam go nie raz i robi robotę! 🙂 Cena jest dość wysoka (119zł), ale produkt jest wart tej kwoty. Patrząc na wydajność, cenę innych peelingów z kuleczkami jojoba, to jak działa, cena jest jak najbardziej adekwatna!
Kwasowy peeling Murky
Ma formę bardziej znaną przy produktach włosowych. Na skórę głowy nakładamy żel, czekamy, masujemy, zmywamy, myjemy. Peeling Murky jak cała seria jest idealny dla skóry skłonnej do przetłuszczania i łupieżu. Zawiera składniki regulujące pracę gruczołów łojowych azeloglicerynę, ekstrakt z piołunu, drożdży, niacynamid, biotynę. Ma też naturalne składniki chelatujące (czyli takie które „odkamieniają” nasze włosy, zdejmują nadbudowę minerałów z włosów). Jego działanie, w połączeniu z szamponem Murky, mogłam sprawdzić po wysypie łupieżu po pobycie w szpitalu po porodzie. Miałam skórę głowy w tragicznym stanie, a po miesiącu stosowania, skóra głowy wyzdrowiała. I trwa w tym zdrowiu do dziś 🙂 peeling ma dobrą wydajność, kupicie go za 75 zł
Kwasowy peeling Squeaky Clean
Kolejny peeling kwasowy. Używanie przeczytacie wyżej, co się będę powtarzać 🙂 Squeaky jest bardziej hardkorową wersją peelingu. Ma dużo składników chelatujących, czyli oczyszczających skórę z nadbudowy minerałów z twardej wody. Dobrze oczyszcza też z martwego naskórka. Czytając to wszystko, można mieć wrażenie, że peeling może podrażnić. Nic bardziej mylnego- w składzie mamy też składniki pantenol, argininę, glicerynę które nawilżają. Używałam go również podczas mojej pociążowej waliki z łupieżem. Obecnie wlatuje raz w miesiącu, tak żeby odkamienić włosy 🙂
Obydwa peeligi kwasowe, mają dziubek do aplikacji produktu idealnie na skórę głowy!
Seal The Deal
Last, but not least: Serum do laminacji Seal the Deal to hit do rozjaśnianych włosów. Serum ma żelową konsystencję, lekko szarawy kolor i dość specyficzny, ale przyjemny zapach. Ale najważniejsze jest to jak cudownie działa na włosy. Od czerwca tamtego roku wróciłam do mocniejszego rozjaśniania. Wiadomo, że ma to wpływ na kondycję włosów. Mniej więcej raz w tygodniu stosowałam je na końce włosów. Już po pierwszym użyciu było czuć różnicę (zniwelowana suchość, niesamowita miękkość włosów). Stosowałam je solo, w połączeniu z serami olejowymi z HTC. W każdym z tych połączeń efekt był genialny.
Dlaczego Seal jest dobrym wyborem po rozjaśnianiu? Ponieważ zawiera ceramidopodobne cząsteczki które odbudowują włosy, kwas hialuronowy oraz kolagen. Co do kolagenu, to mega ciekawa jest metoda pozyskiwania. Powstaje z rybich skór- które były by odpadem, a tak oddają to co cenne w duchu zero waste. Serum kupicie za 65zł, ma 50 ml. Jest bardzo wydajne! 🙂 UWAGA: nie lubi ciepełka, trzeba trzymać je w lodówce!
Jeśli chcecie poznać inne kosmetyki HTC, które już testowałam, wystarczy kliknąć tutaj:
Odżywki Merhair oraz Liquid Gold
0