Dzień dobry po lipcowej przerwie 🙂 na początku czerwca, mogliście poczytać o co-washu Fluffy od Hairy Tale. Dzisiaj na tapetę bierzemy jego brata- Murkyego 🙂
Murky– dla kogo?
Myjadło, przeznaczone jest do pielęgnacji skóry przetłuszczającej się, problematycznej. Jest to też idealny wybór, jeśli borykamy się ze swędzeniem. Co prawda, moja własna prywatna skóra głowy lubi się wysuszać, ale z chęcią wzięłam go pod prysznic, gdyby mi nie podszedł znalazła bym mu nowy dom.
Pierwsze wrażenie
Opakowanie ma takie jak Fuffy- wygodna, praktyczna miękka tuba, 250 ml. Nie ślizga się w dłoni. Dla odmiany- na opakowaniu zamiast nietoperka, gości sympatyczna ośmiornica. Murky jest gęsty, kremowy- przy tej formule mogę po nim bez problemu rozczesać włosy na mokro. Pierwsze wrażenie zapachowe? Dla mnie Murky pachnie Turcją- a to za sprawą czarnuszki, którą znajdziemy w składzie. Prócz czarnuszki w składzie znajdziemy ekstrakt z piołunu, pochodną kwasu glicyretynowego z lukrecji oraz azeloglicynę, argininę, witaminę B5, ekstrakt z drożdży oraz biotynę. Formuła została stworzona, aby delikatnie oczyszczać, odżywiać oraz regulować pracę gruczołów łojowych.
Jak sprawdził się u mnie?
Po mimo pierwszych obaw, Murky okazał się cudownie łagodny! Skóra głowy, absolutnie nie stała się bardziej wysuszona, czy napięta. Tak samo jak po Fluffim, włosy po użyciu emulsji od Agnieszki, włosy są cudownie odbite od nasady. Ale największy hit, to to że po Murkym moje włosy totalnie przestały się przetłuszczać!! Gdyby nie to, że wiadomo, kurz, lato, a do tego kolejne kosmetyki, które chce przetestować, to chyba z tydzień bym mogła nie myć głowy. Jeśli, ktoś ma faktycznie problem z przetłuszczaniem skóry głowy, myślę ze Murky zdecydowanie poprawi mu komfort życia!!
Gdybym miała wybrać czy Murky czy Fluffy, to powiem Wam szczerze: nie wiem! I jeden i drugi bardzo pasuje mojej skórze głowy. Dają miękkość, push-up włosów, ukojenie skóry! Obecnie mając dwa, wybieram je patrząc głównie na zapach 😀
0