Phyto nature: jak chinina podziałała na moje włosy?

Autor:

Jakiś czas temu, moje zasoby kosmetyczne zasiliła seria Phyto Nature z chininą. Seria miała pomóc w wpadaniu włosów. Zestaw składa się z trzech kosmetyków: szamponu, lotionu oraz ampułek do skóry głowy. Jak się u mnie sprawdziła?

Szampon

Ma mocno lekarski zapach. Kojarzył mi się z lekami. Pienił się dość dobrze. Ładnie domywał skórę głowy oraz resztki kosmetyków do stylizacji włosów.

Lotion do skóry główy

Ma tak samo jak szampon, zapach leków. Jest w wygodnej butelce z aplikatorem. Stosowałam go po każdym myciu włosów na skórę głowy. (niestety nie zdążyłam mu cyknąć zdjęcia)

Ampułki do skóry głowy

Opakowanie zawiera 6 ampułek, każda po 10ml. Mają za zadanie wzmocnić cebulki włosów, zapobiegać ich wypadaniu oraz zapewnić zdrowe i mocne włosy. Stosowałam je średnio raz w tygodniu po myciu włosów.

Jak kuracja sprawdziła się w moim przypadku?

Mam mieszane uczucia. Do plusów z pewnością mogę zaliczyć, że włosy zaczęły mi bardzo szybko rosnąć. Ale niestety minusy przeważają szalę na niekorzyść. Podczas stosowania wcierek od Agnieszki włosy właściwie mi nie wypadały. Gdy przerzuciłam się na ten zestaw, niestety zauważyłam, że wypada mi dużo więcej włosów. Kolejnym minusem jest to, że niestety moja skóra głowy nie za dobrze reaguje i niestety po kilku użyciach zaczyna się łuszczyć. Zapach kosmetyków, również jest dziwny i bardzo specyficzny- obstawiam, że to kwestia chininy, która jest lekiem i ma właśnie taki dość specyficzny i mało przyjemny zapach. Na szczęście nie utrzymuje się na włosach.

Jak widać, nawet mi zdarzają się jakieś nie do końca trafione kosmetyki. Do żadnego z nich z pewnością nie wrócę.

0
Brak tagów 0